Witajcie w mojej...
Nauka pływania
Szkółka pływacka
Wielka zmiana
Gdy miałam 12 lat
Gimnazjum
Gimnazjum II
Liceum
Studia
Nasz trening
Portfolio
Moja rodzinka
Nasza grafika
Emoticonki
Linki
Home
Księga Gości
|
Cześć
!!! Witam wszystkich po wakacjach i ze szkolnej ławy pozdrowienia
przesyłam
Wakacje były miłe, ale szybko się skończyły... obóz w Janowie
Lubelskim też. Tylko remont naszego szkolnego basenu coś przedłużył
się strasznie, bo nadal nie mamy gdzie trenować. Więc korzystając z
ładnej pogody kontynuujemy w Lublinie to co robiliśmy na obozie....
jeździmy na rowerkach
,
czasem wiosłujemy po Zalewie Zemborzyckim
no i raz dziennie spotykamy się na MOSiR'ze i troszkę trenujemy
No i jest jeszcze
jedna, szczególnie dla mnie miła wiadomość. Otóż Natalia moja
najlepsza przyjaciółka wróciła do "Lublinianki"!
|
|
A
tak wygląda mój trening na MOSiR'ze i moje wystające łopatki.
Chyba się nie skorygowały przez pływanie, bo coś nadal mi sterczą
|
(16.09.2004) |
|
No
to nastąpił kres naszej wędrówki ! W końcu z dniem 30-go września
powróciliśmy na szkolny basen !!!
Po tej zmianie, która trwa dopiero od dwóch dni, wracam do domciu tak
zmęczona, że padam po 21-ej
i marzę o tym żeby nareszcie się wyspać. Odwykłam od dwóch treningów
dziennie więc organizm reaguje prawidłowo. A że weekend się zbliża to
i ja odreaguje w sposób najwłaściwszy i wyspie się za wszystkie czasy
!!! A niech ktoś spróbuje mnie obudzić za wcześnie !!! Nawet Neli nie
daruje !
(2.10.2004)
|
A
dziś był "Koziołek" - trzecia przedostatnia runda. Dystans dla
open to 100m dowolnym, dlatego trener pozwolił mi płynąć stówę
motylem. No i popłynęłam.... a jakże... tylko nawrót mi nie
wyszedł, bo zamiast na ścianę patrzyłam na dno i się troszki nie
wyrobiłam... ale... Ale w końcu zeszłam z 1:20 i życióweczkę
ustanowiłam na 1:18, 48.; Trener twierdzi, że popłynęłabym
szybciej gdybym miała kondycje... ale dlaczego jej nie mam nie
wyjaśnił, więc nie wiem. Z nikim nie wygrałam i z nikim nie
przegrałam, bo tylko z "Groszkiem" płynęłam, a Kaśką pomykała
żabą. Ale nowa życiówka cieszy !
(16.10.2004)
|
Znowu dawno
mnie tu nie było. Jakoś po moim pierwszym listopadowym starcie w
Grand Prix Polski wszystko widziałam w szarych barwach...
Pogorszenie życiówek a w najlepszym przypadku dreptanie w miejscu z
czasami które zrobiłam rok temu albo i dawniej... nie napawało
optymizmem. Najgorsze było to, że trener w końcu zaczął mnie
chwalić, stwierdził nawet że ruszyłam do przodu i bardzo poprawiłam
kraula... tylko jak się okazało nie miało to żadnego przełożenia na
moje wyniki. Nie przeżyłam "załamki" bo ciężko mnie złamać... za
bardzo lubię pływać i zbyt mocno ten styl życia wkomponował się w
moją codzienność, ale kolejny raz nie miałam żadnego bodźca, tzw.
"kopa", który pozwala bardziej się zmotywować i zmobilizować.
Ale wszystko poza tym wyglądało i wygląda tak samo...
Wstawanie o świcie gdy w pokoju jest zupełnie ciemno ,
trening, ściana-woda, woda-ściana, kafelki które zna się na pamięć,
lekcje w szkole... i znowu trening, powrót o zmroku, odrabianie prac
domowych i nauka i w końcu sen który morzy mnie ok. 21-szej. I tak
jest do kolejnych zawodów, stanowiących test i sprawdzian tego
co robi się między nimi.
A w dniach 10-11 grudnia odbyły się w Kraśniku Mistrzostwa
Województwa Lubelskiego. Nagła zwyżka formy, ponoć za wczesna,
bo szykowana na koniec stycznia czyli na MP, ale zdecydowanie
ciesząca. Startowałam 6x i ustanowiłam 6 życiówek, chociaż nie
wszystkie przyniosły mi medale i tytuły. Ale trener był ze mnie
bardzo zadowolony i ja z siebie też bo POPRAWIŁAM TECHNICZNIE KRAULA
i zdobyłam 3 tytuły v-ce Mistrzyni Województwa w kat. młodzików a i
jeden brązowy medal też przywiozłam. Drugie miejsce mam za 100
motylem (1:16), za 400zmiennym (5:46) i wyobraźcie sobie że też za
800 dowolnym choć nigdy wcześniej nie płynęłam tego dystansu
(10:47). Brązowy medal wywalczyłam na 200zm i także troszkę
poprawiłam swój rekord (2:45). Nawet pięćdziesiątkę motylem
"urwałam" i zeszłam na 0:34 sekundy. Wróciłam więc zmęczona bardzo
ale i szczęśliwa bo obwieszona medalami, choć z niewielkim tylko
żalem, że nie porwałam się na 200 delfinkiem. Innym poszło różnie,
Natalii nie było, bo po niegroźnym wypadku gdy uderzyła się w głowę
ma lekarski zakaz trenowania do marca, Klaudia stanęła, ale za to
Marian zaszalał i tak wyrwał motylem, ze stówkę urwał chyba aż o 5
sekund
Dopiero w domu, gdy zaczęłam przeglądać wyniki z zimowych MP
14-latków zorientowałam się że zbyt długo stałam w miejscu, że
strata którą odrabiam jest tak duża, że daleko mi jeszcze do
wyników jakie w ubiegłym roku dawały finał B. A takie właśnie kryterium
obrał trener kwalifikując nas na Zimowe Mistrzostwa Polski. Wiec
czeka mnie wytężona praca ale może jeszcze uda mi się nadrobić
stracone minuty i sekundy
. Trzymajcie za mnie kciuki.
i papa
(12.12.2004)
|
Dziś
był FINAŁ "KOZIOŁKA". Nigdy nie spodziewałam się, że w
kategorii OPEN coś zwojuje, a juz tym bardziej, że w klasyfikacji
generalnej zajmę III miejsce i otrzymam w nagrodę wielki albo
mocniej powiedziawszy olbrzymi puchar. ! Ale tak się właśnie stało ,
głównie za sprawa absencji starszych i znacznie lepszych
przeciwniczek. No ale to ich strata że się nie stawiły ! Tym
sposobem Agata wygrała, Groszek był drugi a ja zajęłam ostatnie
wolne miejsce na podium. I powiem Wam, że było mi i miło i
przyjemnie, bo w swojej serii wystartowałam dziś z chorym uchem
boleśnie uciskanym przez czepek... a mimo to byłam trzecia i
życióweczkę na 100m zmiennym poprawiłam o 2 sekundy schodząc w końcu
z 1:20 na 1:18. A poza tym wyprzedziłam Klaudie, Agatę ,
Sylwię i inne koleżanki z mojego rocznika. Cieszę się, że znowu
wracam z zawodów z poprawionymi wynikami, z własnymi rekordami ,
które może powoli zbliżą mnie do eliminacyjnych limitów
czasowych i pozwolą wziąć udział w zimowych Mistrzostwach Polski w
Zamościu. Na razie jest progresja... więc powtarzam sobie tak
trzymać i nie poddawać się !!! A szósty juz puchar powędrował na
półkę nad łóżkiem, żeby każdego ranka przypominać mi dlaczego musze
tak wcześnie wstawać i ile satysfakcji daje ciężka praca i
cierpliwość... bo naprawdę długo już czekałam na moment kiedy znowu
ruszę do przodu.
(18.12.2004) |
|
|
No
to pięknie !!! Zaraz po "Koziołku" prawe ucho rozbolało mnie na
dobre, a potem jeszcze spuchło i zaczęło odstawać. Nie było
wyjścia... musiałam podfaszerować się antybiotykami i zrobić
sobie tygodniową przerwę w treningach. Ale natychmiast po świętach
wróciłam. Kondycja spadła niemniej poniedziałek jakoś na szarym
końcu przemłóciłam w basenie. A we wtorek były zawody... Wróciłam z
nich z wynikami na poziomie moich życiówek... i z bolącym drugim
uchem. Wizytę u laryngologa przypieczętowała nowa recepta... z nowym
antybiotykiem i kropelkami do uszu ! Więc kolejny tydzień mam z
grzywki. A wszystko ponoć na własne życzenie bo jestem gupia i
chodzę bez czapki. Takie przynajmniej zdanie na ten temat ma
trener i mama. Jest w tym trochę racji, ale oni nie rozumieją, że
czapka mnie gryzie i swędzi... i że wyglądam w niej jak przez
okno. W końcu moja mama też kiedyś zdejmowała nakrycie głowy jak
tylko znalazła się poza zasięgiem wzroku babci. No tak, tylko że
mama nie trenowała wtedy pływania. Cóż... na głupotę nie wymyślono
jeszcze lekarstwa a teraz wiem też, że jest ona także dziedziczna i
wiem po kim ja odziedziczyłam. Jakoś lżej mi się od tej wiedzy na
sercu zrobiło, bo przecież na obciążenia genetyczne nic poradzić nie
można. Tylko jakąś naukę musze z tego wyciągnąć, konkluzje trafną
sformułować, antybiotyk łyknąć, kropelkę kamfory do uszka wkropić i
woreczkiem z sola bolące miejsce wygrzać. A limity kwalifikujące na MP
???? KURCZE, ALE JESTEM GŁUPIA!!! To chyba pierwszy mądry wniosek
jaki mi przyszedł do głowy !!!!
ALE WSZYSTKIM ŻYCZĘ SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU
(28.12.2004)
|
Od
17 grudnia uszka bola mnie nieprzerwanie. Gdy tylko jedno przestaje,
natychmiast na drugi dzień zaczyna boleć drugie. Dwie serie
antybiotyku, czapka i kapturek, kropelki, wata i zatyczki w uszach,
nagrzewania.... nic nie pomaga. A za niespełna tydzień Mistrzostwa
Polski w Zamościu. Nie mam nic do dodania.
(16.01.2005)
>
|
No
i pojechałam do Zamościa. I Klaudia i Jasiek i Kacper też.
Wszystkim
nam poszło kiepsko, a najlepsze nasze pozycje to miejsca ....naste,
poza finałami niestety. Pierwszego dnia płynęłam 100m motylem i 400m
zmiennym. Czasy oczywiście poniżej życiówek, ale własnych rekordów
nie spodziewałam się po 3-tygodniowej przerwie w treningach, więc
cieszę się , ze dałam rade pokonać te dystanse i jeszcze zająć 16-te
miejsce w zmiennym. Kolejny dzień zawodów spędziłam w domciu i
dopiero w niedziele pojechałam do Zamościa spowrotem, żeby jeszcze
spróbować przepłynąć 200m motylem. I udało się, choć ani rezultat
ani 20-te miejsce wcale mnie nie radują. No, ale w końcu uszy
przestały mnie boleć i po feriach znowu będę mogła normalnie
trenować. A to cieszy.... w każdym razie bardziej niż noszenie
wełnianej czapki, która nadal gryzie mnie i gniecie. No i jeszcze od
dzisiaj wchodzę w okres ząbkowania. Nie wiem czy to tylko siódemka
czy też ząb mądrości mi się wyrzyna, ale jeśli tak to może z tym
zębem i mądrość jakaś na mnie spłynie... ???
(24.01.2005)
|
Długo
mnie tu nie było, prawie dwa miesiące, ale też i w naszym pływackim
życiu niewiele się teraz dzieje. Co prawda od 1-go lutego zaszła
ważna zmiana, bo mamy innego trenera. Pan Jacek Filanowski przeszedł
jedna a niebawem czeka go kolejna operacja kolanka, więc naszą grupą
zajmuje się teraz p. Cezary Samczuk. Na początku strasznie
odchorowaliśmy te zmianę... bóle, zakwasy, więcej przepłyniętych
kilometrów... no trudno się było przestawić, ale teraz nasze
organizmy przyzwyczaiły się i przyswoiły te zmianę. A więc i ja nadal 2x dziennie młócę wódę
choć zdaniem trenera "obijam się"... tak przynajmniej wczoraj
powiedział mojej mamie. Kurcze, staram się jak mogę, flaki z siebie
wypruwam, wstaje skoroświt i pędzę na trening i ciągle tylko słyszę,
że nie trenuję jak należy. Już mam chyba opinie lesera i
opierniczacza, i ciężko będzie to zmienić. Ale nic to. Jak zmądrzeje
to się poprawię ;-)
A wczoraj była I runda "Koziołka" i 100m dowolnym musiałam
przepłynąć. I wiecie co ? Pokonałam ten dystans i chyba nie tak
najgorzej, bo tylko sekundę słabiej od Klaudii, co już uważam za
sukces, pomijając skromnie ustanowiona nowa życiówkę (1:08).
Przypomniał mi się właśnie "Koziołek" sprzed dwóch lat...
też 100m crawl'em... ale wtedy do Klaudii brakowało mi 4 sekund, a
teraz już tylko jednej. No... i to by było na tyle. Godzina jest
późna, a ja coraz bardziej zmęczona,
więc najrozsądniej będzie jak dziś zakończę siedzenie przy
kompjutku i do łóżeczka wskoczę. Nie wiem kiedy się znowu pojawię,
bo imprez i zawodów coraz mniej, ale jeśli się coś ważnego wydarzy,
to na pewno tu wrócę.
(03.04.2005)
|
I
cóż ja Wam mogę powiedzieć ??? Najprawdopodobniej moja przygoda z
pływaniem w przyszłym roku się skończy. Okazuje się, że nie mam cech
sportowca, nie angażuję się w czasie treningu, nie mam ambicji na
robienie wyników... choć nadal bawi mnie ten styl życia do którego
przywykłam, w którym dzień zaczyna się bladym świtem i "szokiem"
termicznym a kończy późnym wieczorem, bólem mięsni i coraz większymi
zaległościami w szkole.... Dziś juz wiem, że ostatnią klasę gimnazjum
chciałabym skończyć z lepszymi ocenami, bo zależy mi na dostaniu się
do dobrego liceum, w którym pogodzić naukę z treningami byłoby
bardzo trudno. Poza tym wszystko teraz kosztuje tak drogo... wyjazdy na
zgrupowania i zawody, Mistrzostwa Polski... a ja nie pochodzę z
zamożnej rodziny i odkąd wypadłam z kadry
wojewódzkiej wiele rzeczy stało się poza zasięgiem finansowych
możliwości mamy i Uli. A ostatnie moje sukcesy to trzecie miejsce na
"Koziołku" w kategorii open na 200m dowolnym, nawet z ustanowiona
życiówką (2:26,66) oraz brązowy medal na Mistrzostwach Województwa
19-go czerwca za 200m motylem na basenie 50-cio metrowym i też z
marniutkim nowym rekordem życiowym - 2:58,45. Tak
zakończyłam ten sezon, bo na zgrupowanie przed najważniejsza impreza
juz nie pojechałam a i w samych Mistrzostwach Polski w Szczecinie
też nie brałam udziału. Z jednej strony brak limitu czasowego
wyznaczonego przez trenera a z drugiej brak kasy, bo i tak pojechali
ci co chcieli i których stać było na pokrycie pełnopłatnych kosztów.
Teraz , gdy juz jest po mistrzostwach wiem, że moim kolegom nie
udało się wejść nawet do finału B, tylko Klaudia się zaczepiła z
wynikiem 16-tym :-( Cóż... we wrześniu i tak wrócę na basen i
każdego dnia, jeśli tylko nie będzie to kolidować z klasówką lub
jakimś poważniejszym sprawdzianem przemłócę znowu swoje kilometry w
wodzie, a wieczorkiem udam się na kurs młodszego ratownika, żeby w
następnym roku odbyć staż i w wakacje zarobić troszkę pieniążków.
Ale dziś życzę Wam słonecznych i udanych wakacji. I do napisania
we wrześniu ! ;-) PAPA
(19.07.2005)
|
A
jednak byłam w kadrze wojewódzkiej - przynajmniej do MP na które nie
pojechałam... Szkoda ze dowiedziałam się o tym po fakcie :-(
(20.08.2005)
|
Nadal
pływam... choć juz bez pasji i entuzjazmu... :-(
(18.12.2005)
|
Właśnie
kończy się pierwszy semestr ostatniej gimnazjalnej klasy. Marian i
Sylwia od stycznia przestali pływać - jest nas coraz mniej. Ja też
rozważam czy wrócę na basen po feriach. Dwa tygodnie temu
zakończyłam kurs i zdałam egzamin na młodszego ratownika. Latem
spróbuje zrobić z tego pożytek a wcześniej - może uda się połączyć
naukę z kursem sędziowskim... a na razie nic nie wiem. Zimowe
Mistrzostwa Polski minęły beze mnie, zresztą ani Kacper, ani Klaudia
i Janek też nic tam nie zwojowali - nikt z Lublinianki nawet w
finałach B nie wystartował. Może to tylko spadek formy - a może
schyłek naszego pływania... Nie wiem i pomyśle o tym po
feriach.
(26.01.2006)
|
| |
|
|